sobota, 1 września 2012

GG. Ucieczka

W małej, obrośniętej wrzosami dolinie, w której znajdowało się niewielkie miasteczko, było bardzo cicho. Nastał późny wieczór, wszyscy siedzieli w domach i zaparzali herbatę, jedli kolację lub czytali książki. Było bardzo ponuro, zaczął padać deszcz.
W miasteczku była jedna droga, po której obu stronach stały niewielkie domy. Miejscowość ta była na uboczu, toteż nikt tam się nie zapuszczał. Tak więc mieszkańcy żyli własnym życiem, mieli mały plac targowy (także mieszczący się przy drodze), kościół i cmentarz. Było tam spokojnie i cicho, wszyscy się znali i  darzyli sympatią oraz szacunkiem.
Życie mieszkańców było tak regularne i właściwe, jakie tylko można było sobie wyobrazić.
Z samego rana wszyscy szli do małego kościółka.
Później, prawie każdy szedł na cmentarz, bowiem nie przyjeżdżali tu nowi ludzie - tutaj żyło się z pokolenia na pokolenie w tym samym domu.
Następnie rozchodzono się do domów i przygotowywano się do południowego targu. Niektórzy mężczyźni szli do pracy w innych miasteczkach, aby trochę sobie dorobić.
O godzinie dwunastej (o której informował pastor dzwoniącym głucho dzwonem) prawie wszyscy schodzili się na plac targowy i handlowali tym, co mieli. Niektórzy sprzedawali warzywa i owoce, inni pieczywo i mięso, jeszcze inni przedmioty codziennego użytku, a jeszcze inni rzeczy przydatne w gospodarstwie domowym.
Na targu można było być do późnego wieczora, ale zazwyczaj wszyscy zwijali się przed zachodem słońca.
Wieczorem mężczyźni, którzy pracowali "za granicą miasteczka" wracali do domów. Tam każda rodzina zjadała kolację. Dzieci później kładły się do łóżka, mamusie opowiadały im o tym, jak ojcowie wrócili z wojny i jakie mieli wspaniałe przygody (oczywiście wszystko to było lekko podkoloryzowane). Tatusiowie natomiast kładli się do łóżek zmęczeni pracą i czekali na żonę.
I tak mijały dnie za dniem. Wszystko mogłoby się wydawać proste i szczęśliwe.  Nikt im nie zawracał nimi głowy, nikt do tego miasteczka nie zaglądał. Ot, takie życie spokojnych i normalnych ludzi.
Ale nie.
Ci ludzie byli czarodziejami. Mieli różdżki, a mugole gdyby ich zauważyli, ludzi wymachujących patykami pomyśleliby, że mają doczynienia z czubkami. Ale właśnie - nikt tutaj nie przyjeżdżał. A nawet jeśli by się tutaj zapuścił, to na wioskę zostało rzucone specjalne zaklęcie sprawiające, że przejeżdżający tędy na koniu  mugol,  ujrzałby po prostu wrzosowiska, na których stałyby trzy zdezelowane chatki. Nie zwróciłby na nie większej uwagi i pojechałby dalej.
Tak więc życie w czarodziejskiej wiosce toczyło się tak samo już od pokoleń.
Ale osoba idąca po dróżce teraz, w deszczu, była odmieńcem. Nigdy nie chciała być taka jak inni, chciała zrobić coś, co pozwoli jej wybić się z tej beznadziejnej przeciętności, z tego obrzydliwego miasteczka. Dlaczego musiała być jednym z tych szarych ludzi, których życie toczy się według określonego schematu? O nie, nie mogłaby pozwolić na to.
Osoba ta miała na głowę zarzucony ciemnobrązowy kaptur, odziana była w długi płaszcz sięgający do samej ziemi. Sunęła powoli po drodze, przeklinając swój los. A miała tylko jedenaście lat.
Chciała uciec z tego miejsca i zrobić coś tak wspaniałego, że zostanie sławna na zawsze.
- Może jakiś pojedynek z wielkim czarodziejem? Musiałbym się podszkolić - mruknęła i zdjęła kaptur. Miała długie kasztanowe włosy i zielone oczy. Właśnie weszła do domu.
- Witaj matko - powiedział cicho chłopiec. Jego matka siedziała na krześle i szlochała. Podszedł do niej i spytał:
- Co się stało?
Wydukała przez łzy:
- Twój ojciec nie żyje. Zabili go mugole. Pojechał na naszym Stasiu do miasta, aby znaleźć nową pracę. Wiesz, może jakaś pomoc, garncarstwo czy coś tam. Schodząc z konia, wypadła mu różdżka zza pazuchy. I złapali go. Ukamieniowali go.
Ukryła twarz w dłoniach. Chłopiec zacisnął zęby, ale nic nie powiedział. Zastanawiał się, co się stało ze Stasiem, ich koniem.
Po długiej chwili milczenia, matka powiedziała:
- Chyba pójdę się położyć.
I poszła do swojej sypialni. Zamknęła drzwi, a chłopiec usłyszał jej cichy szloch.
Podążył do swojej izby. Tam wyciągnął spod łóżka  tiarę. Była to tiara najważniejsza dla całej rodziny, jedyna pamiątka po przodkach. Była stara i postrzępiona, ale dla nich miała znaczącą wartość. Nałożył ją na głowę i wziął kartkę. Nabazgrał na niej ołówkiem parę słów i wszedł po cichu do sypialni matki. Zostawił ją na jej stoliku, rodzicielka już spała.
Poszedł do spiżarni i wyjął parę konfitur, wziął pajdę chleba, potężny kawał wędzonego baleronu, kawałek pieczonej kaczki. Włożył to wszystko do skórzanej torby, którą przewiesił przez ramię. Wsypał jeszcze do niej garść orzechów i bakalii i wziął kilka jabłek. Po namyśle postanowił, że weźmie różdżkę matki. Znał dosyć dużo zaklęć i uznał, że sobie poradzi. A matka zrobi sobie nową, pomyślał.
Wkroczył jeszcze do swojej sypialni i wziął parę ubrań na zmianę. Tak gotowy wyszedł, nie oglądając się za siebie. Owinął się szczelniej płaszczem i założył szalik. Tiara skutecznie chroniła go przed deszczem, mimo tego założył jeszcze kaptur. Przeklinając brzydką pogodę, ruszył na północ. Nie wiedział dokąd idzie, ale chciał być jak najdalej od tego miejsca.
Miał wyrzuty sumienia, że zostawił matkę samą, w dodatku bez różdżki. Ale on musiał odejść. Nie wytrzymałby jeszcze jednego dnia, wiedząc, że niczego nie zdoła zrobić. Jego ojciec by go szukał, matka nawet nie miałaby siły. A teraz, gdy nie było ojca... musiał wykorzystać okazję. Kochał go, tak jak matkę. Tęsknił za ojcem. On zawsze wyciągał go z kłopotów, uczył nowych zaklęć. Był jego rodzicem, a jednocześnie przyjacielem. Bo w tej wiosce, choć było dużo dzieci, to on nikogo nie lubił. Wydawali mu się tacy nijacy, bez emocji, bez marzeń.
A on w końcu ucieleśnił jedno ze swoich. Miał zamiar znaleźć innych czarodziejów i dołączyć do ich społeczności. Wiedział, że jest wystarczająco silny, odważny i sprytny, aby to zrobić. Chciał być kimś wielkim, chciał nauczyć się najpotężniejszych zaklęć, być najsilniejszym czarodziejem świata.
Ów chłopiec zwał się Godryk Gryffindor.

1 komentarz:

  1. Świetnie ! Pięknie i starannie napisane :D Czekam na dalsze losy Godryka oraz opowieść o Heldze Hufflepuff :)

    OdpowiedzUsuń