wtorek, 11 września 2012

RR. Różdżka

Minęło już sporo czasu, odkąd Rowena uciekła ze swojej wioski w Szkocji. Ukradła trochę pieniędzy i postanowiła, że kupi różdżkę. Uznała, że to będzie najbardziej przemyślany zakup.
Pobrzękując pieniędzmi w kieszeni, podążyła w stronę miasta. Nie miała pojęcia, gdzie jest. Jeszcze parę godzin temu płakała z powodu utraty rodziców, ale także z powodu niepewności, co do miejsca, w którym się znajdowała. Właśnie przelatywała nad jakąś rzeczką i nie miała pojęcia gdzie jest. Lecąc na wielkim kruku, ujrzała małe miasteczko. Postanowiła wylądować na jego obrzeżach (obok był las) i zakupić różdżkę.
Jej "zwierzątko" ukryło się w lesie. Rowena Ravenclaw podążyła w stronę miasta. Wędrując po jego brukowanych ulicach zastanawiała się, gdzie znajdzie sklep z różdżkami. Poza tym nie miała pojęcia, czy było to miasto mugolskie czy czarodziejskie. Starała się zobaczyć chociaż jakiś magiczny znak, ale nic. Miasteczko wyglądało na najzwyklejszą niemagiczną wioskę na świecie.
I wtedy usłyszała czyjąś rozmowę. Nie ogarnęła całego kontekstu, ale te parę słów sprawiło, że już wiedziała, co robić:
- ...a ten mugol mi powiedział "zabieraj się z tego miejsca, ty i to twoje dziwaczne zwierzę przypominające fretkę!", a ja mu na to, że "to nie jest fretka, tylko wozak!". I właśnie wtedy mój Pimpuś skoczył na tego natrętnego mugola i ugryzł go w nos, mówiąc "zabieraj się stąd łysolu!". Gdybyś tylko widział jego minę!
Towarzysz mężczyzny w wysokim kapeluszu zaczął się śmiać. Rowena szybko do nich podbiegła. Pociągnęła ich za rękawy i spytała:
- Jesteście czarodziejami?
Mężczyźni spojrzeli po sobie i jeden z nich powiedział:
- Oczywiście, że nie. Skąd ci to przyszło do głowy, dziewczynko?
Po czym ten w wysokim kapeluszu krzyknął:
- Zabieraj się stąd żebraczko! Nie wspomagamy takich obdartuchów jak ty!
Rowena wyszeptała:
- Ja też jestem czarodziejką! Szukam sklepu z różdżkami! Nazywam się Rowena Ravenclaw.
Pan, który opowiadał o wozaku, odrzekł:
- Jaką możemy mieć pewność?
Rowena przygryzła wargę i zastanawiała się, co też mogłaby im powiedzieć. I nagle wpadła na pomysł:
- Widzicie tych ludzi, tam w oddali? - Wskazała palcem na dwie kobiety z koszami, w których były ubrania i jakiegoś chłopa idącego za nimi. - Zaraz ten chłop popchnie je, aby kosze wyleciały im z rąk. Kiedy będą się nachylać, ten facet zajrzy im pod spódnice.
Mężczyźni spojrzeli po sobie z rozbawieniem, ale nic nie powiedzieli. Przypatrując się kobietom i chłopowi, po chwili ujrzeli, całą sytuację. Jeden z nich otarł czoło chusteczką i szepnął:
- Nie wiem, skąd posiadasz takie moce, ale lepiej by było, abyś ich nie ujawniała. A teraz idź do tamtego budynku, tego ze słomianym dachem, co się tak rozpada. Wejdź tam i obróć trzy razy kluczem, który będzie w zamku.
Rowena kiwnęła głową i powiedziała:
- Dziękuję.
*
Dziewczynka znalazła się na bardzo długiej i zatłoczonej ulicy. Było tam mnóstwo dziwnie ubranych ludzi i bardzo dużo sklepów. Nie chciała się wyróżniać, ale i tak nikt nie zwracał na nią uwagi w tłumie. Nagle dostrzegła mały, wąski, wyglądający dość nędznie sklepik. Był wykonany z czarnego, hebrydzkiego drewna, a złuszczone złote litery nad drzwiami układały się w napis: OLLIVANDEROWIE: WYTWÓRCY NAJLEPSZYCH RÓŻDŻEK OD 332 R. PRZED NASZĄ ERĄ. Na zakurzonej wystawie leżała na wyblakłej poduszce jedna, jedyna różdżka. Rowena pokiwała głową i weszła do sklepu. Ciekawe, skąd moi rodzice mieli różdżki, pomyślała.
Gdy przekroczyła próg, usłyszała czysty dźwięk dzwoneczka. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Był to maleńki, zupełnie pusty sklep, jeśli nie liczyć jednego krzesła z wysokim oparciem oraz biurka. Za nim piętrzyły się od podłogi do sufitu podłużne pudełka. Rowena czuła, że oddycha starocią i kurzem.
Nagle pojawił się przed nią siwy, wysoki mężczyzna o wielkich, przenikliwych oczach i szaleńczym uśmiechu.
- Dzień dobry - rzekł cicho. Rowena zamrugała i wydukała:
- Dzień dobry.
Starszy pan przeszył ją wzrokiem od stóp do głowy i powiedział:
- Pamiętam, jak twoja matka kupowała tu różdżkę, moja droga Roweno Ravenclaw. Gruszka, włos jednorożca, 9 i pół cala, giętka. To był bardzo dobry wybór.
Rowena spojrzała na niego ze zdziwieniem. Staruszek wyszedł zza biurka i wyciągnął z kieszeni długą taśmę ze srebrną podziałką.
- Która ręka ma moc? Wyciągnij ją. - Rowena pokazała mu prawą rękę. Miarka zaczęła sama mierzyć jej długość od palców do łokcia, od ramienia do podłogi i od głowy do stóp.
- Dość - rzekł Ollivander i zdjął jedno z pudełek leżących na półce. Wyjął z niego małą, brązową różdżkę. Taśma opadła na podłogę.
- Machnij - rzekł i podał ją Rowenie. Posłusznie wykonała polecenie i spowodowała, że jakaś dziwna siła trzasnęła staruszka w nos, z którego buchnęła krew.
- Nie - sapnął mężczyzna - to nie ta.
Ocierając rękawem twarz, podał jej inną różdżkę.
Po użyciu chyba pięciu tysięcy różdżek, w końcu znalazła się ta jedyna. Gdy Rowena wzięła ją do ręki, poczuła przyjemny przepływ energii, który przyprawił ją o dreszcze. Nagle rozległ się potężny błysk światła i dziewczynkę odrzuciło do tyłu. Staruszek podbiegł do niej i pomógł jej wstać.
- Nic ci nie jest? - spytał, po czym mruknął - Bardzo silna różdżka, trudno będzie nad nią zapanować...
- Nie. - Rowena otrzepała sukienkę.
- Ta jest dobra, ale będziesz musiała długo się uczyć, aby ją opanować - powiedział staruszek. Rowena pokiwała głową i wręczyła mu złote monety. Na odchodne mężczyzna powiedział:
- Orzech i szpon hipogryfa, 10 i 3/4 cala, ładna i giętka.
Rowena uśmiechnęła się niepewnie i wybiegła ze sklepu. Staruszek usiadł na fotelu i ciężko westchnął. Zastanawiał się jak to możliwe, aby różdżka wybrała sobie tak młodą czarodziejkę. Musi być bardzo inteligentna, pomyślał.
Rowena zaszła także po książkę "Standardowa Księga Zaklęć - stopień 1-3" i pobiegła do lasu. Włożyła książkę i różdżkę do torby i weszła na kruka. Wzbiła się w powietrze, na szczęście nikt jej nie widział.
*
Lecąc tak długo w przestworzach zauważyła, że nastał wieczór. Postanowiła wylądować na brzegu rzeki. Zeskoczyła z ptaka i zaczęła obmywać twarz w rzece. Była piekielnie zmęczona. Podeszła do kruka i wtuliła się w jego miękkie pióra. Zamknęła oczy. Już miała się zrelaksować i starać się zasnąć, gdy nagle usłyszała szmer. Rozejrzała się, lecz nie widziała nikogo. To tylko wiatr, pomyślała i ponownie zamknęła oczy. Szelest rozbrzmiał ponownie. Rowena wstała, ściskając w ręku różdżkę. Gdy usłyszała trzask gałązki, rzuciła się do torby, wyjęła książkę z zaklęciami i zaczęła wertować jej kartki.
- Homenum Revelio - szepnęła i wtedy ujrzała trochę starszego od niej chłopca. Miał zielone oczy i kasztanowe włosy. Uśmiechał się i celował w nią różdżką. Rowena odrzuciła długie włosy do tyłu i spytała nieśmiało:
- Kim jesteś?
Chłopiec podszedł do niej. Ravenclaw nie cofnęła się. Przybysz pokiwał głową i wycelował różdżką w jej kruka.
- Partis Temporous - powiedział spokojnie. Nagle "kruk" zaczął się zmniejszać, a tam, gdzie miał mały kuperek, pojawił się ogon. Wyrosły mu także końskie kopyta.
- Co to jest?! - wrzasnęła Rowena.
- To hipogryf - powiedział chłopiec. - Widocznie został zamieniony w kruka.
Dziewczynka usiadła na ziemi, a nieznajomy przykucnął obok niej.
- Kim jesteś? - powtórzyła pytanie.
- Lacarnum Inflamare. - Chłopiec wymówił zaklęcie i z jego różdżki strzeliły małe płomyczki.
- Możemy się teraz ogrzać - rzekł. Dziewczynka patrzyła na niego wyczekująco. Nieznajomy westchnął i powiedział:
- Nazywam się Godryk Gryffindor.


Przepraszam za tak krótką notkę, ale nie mam dużo czasu na pisanie. Wiadomo, nauka :/

2 komentarze:

  1. Świetnie ! :D Cieszę się, że w końcu któraś z Was napisała. Mam nadzieję, że Salazar nie zrobi nic złego Rowenie...

    OdpowiedzUsuń