Rudowłosa piękność zrywała kwiatki na łące po środku maleńkiej walijskiej wioski. Wszyscy mieszkańcy patrzyli z zachwytem na dziewczynkę, która była nie tylko urocza, ale także miała wielkie serce. Wszyscy się dziwili, że tak cudowne dziecko spotkało wielkie nieszczęście. Siedem lat temu, kiedy skończyła zaledwie roczek, jej ojciec został zamordowany. Zajmował się on importowaniem towarów z innych wiosek. Pewnego dnia po prostu nie wrócił. Ośmiolatka nie pamiętała go, a wychowywała ją matka. To po niej dziewczynka odziedziczyła kolor swoich loków, oraz przenikliwe, błękitne oczy. Tak samo jak swa córka, Helewise Hufflepuff była pomocna, uczciwa i miała uzdrowicielskie dłonie. Jej pierworodna zaś cudownie gotowała, ale również pomagała swej matce w uleczaniu.
Mała Helga Hufflepuff przybiegła do swej rodzicielki z bukietem pięknych kwiatków.
Mała Helga Hufflepuff przybiegła do swej rodzicielki z bukietem pięknych kwiatków.
- Proszę mamusiu.
Posłała jej urzekający uśmiech i znów pobiegła na łąkę.
- Tylko nie wróć zbyt późno.
Zawołała za nią i pomachała ręką. Ach, te dzieci.
Helga i jej matka były znane w wiosce jako cudotwórczyni. Obie umiały zrobić coś z niczego, Helewise uzdrowić ludzi w tajemniczy sposób, a Helga przyrządzić najlepsze danie dla całej wioski, mając do dyspozycji tylko podstawowe produkty.
Ich wioska miała mało mieszkańców. Dwuosobową rodzinę Hufflepuff, piekarza z żoną, która zajmowała się krawiectwem, rolnika z kilkorgiem dzieci, hodowcę bydła z żoną i synem, rzeźnika, kowala, hodowcę drobiu, złotą rączkę, pastora i jeszcze kilka osób, do których czasem przyłączał się wędrowny śpiewak. Można więc powiedzieć, że byli taką większą rodziną.
Mieszkali gdzieś na uboczu Walii, daleko od innych wiosek i mieścin. Najprawdopodobniej mało kto o nich słyszał, albo po prostu nie zawracali sobie głowy tym miejscem. Wioska miała kształt koła, nie było głównej ulicy, tylko wielka łąka, a wokół niej domy. Konkretniej jedenaście domów, a każdy z nich miał mały ogródek przy wejściu. Gospodarstwa należące do rolnika, hodowców i pastora miały dodatkowo wielkie pole za domem, by kolejno: uprawiać rolę, hodować zwierzęta i organizować wesela, chrzty i odprawiać nabożeństwa. Hufflepuffowie uprawiały zioła przy wejściu, które roznosiły zapach na całą ich wioskę. Zioła te nie miały żadnych magicznych właściwości, ale odpowiednio wykorzystane mogą służyć jako lekarstwo jak i jako mocny akcent w daniu.
Magia była zakazana w tych czasach. Jednak sąsiedzi, mimo tego, że podejrzewali obie kobiety o władanie takimi mocami, nie mieli nawet zamiaru posłać matkę z córką na pewną śmierć. Przecież one zawsze były takie dobre. Nigdy by nie zrobiły krzywdy innej istocie, tylko ciągle pomagały.
Tutaj handel polegał na tym, że każdy rozdawał to, co sam produkował. Helewise leczyła wszystkich i była bardzo dobrą doradczynią, piekarz piekł chleb, hodowca bydła oddawał je do rzeźnika. Nie potrzebowali pieniędzy, chociaż kiedy nadchodził ten moment, kiedy któreś z synów lub córek ma zamiar wyfrunąć z gniazda, to udaje się do księdza, by ten przekazał wyznaczoną ilość funduszy, które po prostu leżą w wielkiej szkatule. Nawet nie jest zakluczona, bo pieniądze im nie są potrzebne w ich wiosce. A każdy, kto w jakiś sposób je zdobędzie, oddaje wszystko pastorowi. Więc uzbierało się już tam całkiem dużo funduszy, szczególnie, że mało kto odchodzi z tej wioski.
Posłała jej urzekający uśmiech i znów pobiegła na łąkę.
- Tylko nie wróć zbyt późno.
Zawołała za nią i pomachała ręką. Ach, te dzieci.
Helga i jej matka były znane w wiosce jako cudotwórczyni. Obie umiały zrobić coś z niczego, Helewise uzdrowić ludzi w tajemniczy sposób, a Helga przyrządzić najlepsze danie dla całej wioski, mając do dyspozycji tylko podstawowe produkty.
Ich wioska miała mało mieszkańców. Dwuosobową rodzinę Hufflepuff, piekarza z żoną, która zajmowała się krawiectwem, rolnika z kilkorgiem dzieci, hodowcę bydła z żoną i synem, rzeźnika, kowala, hodowcę drobiu, złotą rączkę, pastora i jeszcze kilka osób, do których czasem przyłączał się wędrowny śpiewak. Można więc powiedzieć, że byli taką większą rodziną.
Mieszkali gdzieś na uboczu Walii, daleko od innych wiosek i mieścin. Najprawdopodobniej mało kto o nich słyszał, albo po prostu nie zawracali sobie głowy tym miejscem. Wioska miała kształt koła, nie było głównej ulicy, tylko wielka łąka, a wokół niej domy. Konkretniej jedenaście domów, a każdy z nich miał mały ogródek przy wejściu. Gospodarstwa należące do rolnika, hodowców i pastora miały dodatkowo wielkie pole za domem, by kolejno: uprawiać rolę, hodować zwierzęta i organizować wesela, chrzty i odprawiać nabożeństwa. Hufflepuffowie uprawiały zioła przy wejściu, które roznosiły zapach na całą ich wioskę. Zioła te nie miały żadnych magicznych właściwości, ale odpowiednio wykorzystane mogą służyć jako lekarstwo jak i jako mocny akcent w daniu.
Magia była zakazana w tych czasach. Jednak sąsiedzi, mimo tego, że podejrzewali obie kobiety o władanie takimi mocami, nie mieli nawet zamiaru posłać matkę z córką na pewną śmierć. Przecież one zawsze były takie dobre. Nigdy by nie zrobiły krzywdy innej istocie, tylko ciągle pomagały.
Tutaj handel polegał na tym, że każdy rozdawał to, co sam produkował. Helewise leczyła wszystkich i była bardzo dobrą doradczynią, piekarz piekł chleb, hodowca bydła oddawał je do rzeźnika. Nie potrzebowali pieniędzy, chociaż kiedy nadchodził ten moment, kiedy któreś z synów lub córek ma zamiar wyfrunąć z gniazda, to udaje się do księdza, by ten przekazał wyznaczoną ilość funduszy, które po prostu leżą w wielkiej szkatule. Nawet nie jest zakluczona, bo pieniądze im nie są potrzebne w ich wiosce. A każdy, kto w jakiś sposób je zdobędzie, oddaje wszystko pastorowi. Więc uzbierało się już tam całkiem dużo funduszy, szczególnie, że mało kto odchodzi z tej wioski.
*
- Helewise, musisz nam pomóc! Nasza córka jest ranna.
Mała Helga pobiegła za matką i jednym z sąsiadów, by pomóc uzdrowić jej koleżankę. Ranna była mała Elisabeth, z którą to Helga zazwyczaj wychodziła na dwór. Noga małej Ellie była cała we krwi, a w kolanie miała dziurę wielkości kurzego jajka. Helga jęknęła na widok spływającej krwi, ale dzielnie dotrzymywała towarzystwa przyjaciółce, trzymając ją za dłoń i powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Mugolka była rozhisteryzowana, ale trzeba było przyznać, że to okaleczenie było dość poważne. Helewise zaczęła mruczeć zaklęcie, by rana się zagoiła:
- Volnera Sanantu. Volnera Sanantu. Volnera Sanantu.
I tak ciągle, aż w końcu nie było śladu krwi, a kolano było całe. Helewiese nie używała różdżki, chociaż posiadała taką, tak samo jak jej córka. Poza tym najczęściej używała zaklęć niewerbalnych, więc efekt był bardzo efektowny.
- Helewise, musisz nam pomóc! Nasza córka jest ranna.
Mała Helga pobiegła za matką i jednym z sąsiadów, by pomóc uzdrowić jej koleżankę. Ranna była mała Elisabeth, z którą to Helga zazwyczaj wychodziła na dwór. Noga małej Ellie była cała we krwi, a w kolanie miała dziurę wielkości kurzego jajka. Helga jęknęła na widok spływającej krwi, ale dzielnie dotrzymywała towarzystwa przyjaciółce, trzymając ją za dłoń i powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Mugolka była rozhisteryzowana, ale trzeba było przyznać, że to okaleczenie było dość poważne. Helewise zaczęła mruczeć zaklęcie, by rana się zagoiła:
- Volnera Sanantu. Volnera Sanantu. Volnera Sanantu.
I tak ciągle, aż w końcu nie było śladu krwi, a kolano było całe. Helewiese nie używała różdżki, chociaż posiadała taką, tak samo jak jej córka. Poza tym najczęściej używała zaklęć niewerbalnych, więc efekt był bardzo efektowny.
Obie panie powróciły do domu z wielkim koszem owoców od rodziców Elisabeth, ponieważ oni mieli sad w swym ogrodzie, a tylko tak umieli okazać swą wdzięczność za uleczenie jedynej córki (prócz niej, mieli jeszcze siedmioro synów). Kiedy weszły do izby zobaczyły obcego mężczyznę, który siedział przy ich stole, a obok niego krzątała się ich sąsiadka.
- Wybaczcie, że przyszliśmy bez zapowiedzi. Panicz chciał się koniecznie zobaczyć z panienką Helgą.
Matka powitała przybysza i wyszła z sąsiadką, a mała Hufflepuff usiadła obok niego.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- Znałem twego ojca. Wiem, że jesteś czarodziejką.
- Przepraszam?
W wiosce nie kryła się ze swymi umiejętnościami. Jednak nie wiadomo, czy ów mężczyzna nie polował na czarownice.
- Jestem bratem twego ojca. Wraz z mym ojcem przeniosłem się stąd jeszcze zanim urodziła się twa matka, a wszyscy, którzy mnie znali już nie żyją. Podczas jednej ze swych podróży, napotkałem mego brata, a twego ojca. Podarował mi ten kielich z wygrawerowanym borsukiem i kazał mi go tobie przekazać, gdyż wiedział, że sam już nie zdąży tego zrobić. Kazał mi również powiedzieć "wykorzystaj swą moc, by czynić dobro i stwórz kielich, z którego jak się napijesz, to wyzdrowiejesz".
Helga miała łzy w oczach. Przyjęła podarek i przytuliła swego wuja.
- Dziękuję. Zostaniesz u nas?
- Niestety na mnie już pora. Opiekuj się matką, a kiedy przyjdzie czas, to odejdź wraz z kielichem i swą różdżką czynić dobro i nauczać innych tego, co sama potrafisz.
- Żegnaj wuju.
Kiedy mężczyzna odszedł, Helga wzięła kielich, poprosiła swą matkę o pomoc i obie skupiły całą białą magię uzdrowienia w podarku. I tak powstała czarka Helgi Hufflepuff.
Widzę, że długo nie musiałam czekać :) Fajnie, że tak szybko dodałaś rozdział, bo uwielbiam jak tutaj piszecie. Świetny rozdział, chyba jeden z najlepszy, a tak naprawdę wszystkie są doskonałe ! :D
OdpowiedzUsuńHah, dziękuję ^^
OdpowiedzUsuń